11.11.2015

Rozdział 2.


— Wasza Wysokość…
— Zamilcz!Celesse wrzasnęła na doradcę. — Nie rozumiesz co to znaczy? Skoro Idmar coś robi, nie możemy być gorsi. Te głupie państewko… Rozmowy z Teugardem idą zbyt wolno… Nie mogę uwierzyć, że ten nieudacznik Cytrian w ogóle się na to zgodził!
— Wasza Wysokość, z moich źródeł wynika, że król o niczym nie wie, przynajmniej nie jest to oficjalne. To jeden z mistrzów…
— A dlaczego my nie mamy takich mistrzów, Javor? Szkolimy tak samo dobrych magów, mamy tak samo mądrych nauczycieli, dlaczego nikt jeszcze nie przyszedł do mnie z informacjami o Przebudzeniu? — Nagle królową coś tchnęło. — Co wiesz o tym magu?
— Nie pochodzi z Idmaru, Wasza Jasność. Nikt nie wie skąd przyszedł, gdzie się uczył, za to ma wiele znajomości. Przyjaźni się z wielkimi rodami, ma poparcie, ale ma też wrogów. Wiem, że zalicza się do nich król, podejrzewa go o to, co się dzieje w kraju. Znał Edwina Clave'a, dawnego radcę i miłośnika historii. Koresponduje z wieloma wpływowymi ludźmi, w tym również ze mną. — Mężczyzna przypomniał sobie to co wiedział.
W pokoju zapanowała cisza, a Rok zaczął nerwowo gładzić swoją nadal czarną brodę.
Doradca rodu panującego był niemłodym już człowiekiem — liczył sobie prawie siedemdziesiąt lat, lecz umysł nadal miał rześki i otwarty na spiski oraz zawiłości polityczne. Tak jak wszyscy w jego rodzie, włosy na ciele mimo wieku nie zsiwiały, wręcz przeciwnie nadal zachowały żywą barwę. Często ludzie patrzyli na niego z przestrachem, posądzali o uprawianie jakiejś tajemniczej magii, nie związanej z żywiołami. Wbrew wszystkiemu od dawien dawna Rokowie cieszyli się naturalnym darem od niebios.
Javor nie należał do osób szczupłych, przeciwnie, od dzieciństwa był puszysty, lecz choćby chciał — nie mógł schudnąć. We wczesnych latach cierpiał na kompleksy, nałogowo biegał nawet jeśli padał deszcz, sypał śnieg czy wiał wiatr. Niedojadał, ale wszystkie te czynności nic nie dały. Dopiero ojciec wybił mu z głowy przejmowanie się o własną tuszę.
— Nie dziwi ciebie to? Dlaczego Cytrian nie ma przyjaznych stosunków z magiem? Uważałam go za rozsądnego króla — zastanowiła się władczyni, nadal spacerując po pokoju. — Coś musi być na rzeczy, lecz co?